Ukończone rozdziały

Ukończone rozdziały

Postprzez iwek33 » Śr sty 16, 2013 10:13

Ostateczna wersja rozdziałów.
iwek33
 
Posty: 63
Dołączył(a): Śr lis 07, 2012 19:43

Postprzez » Śr sty 16, 2013 10:13

 

Postprzez iwek33 » Śr sty 16, 2013 10:15

Prolog

Była cicha i spokojna noc. Światło księżyca rozjaśniało mrok, który panował w lesie. Od czasu do czasu słychać było pohukiwanie sowy, która przysiadła wśród drzew, nieświadoma tego, że za niedługo miały rozegrać się wydarzenia mające ogromny wpływ na przyszłość. Pomimo spokoju, w powietrzu można było wyczuć coś dziwnego: pewien rodzaj napięcia, oczekiwania. Nieliczni, którym dane było poznać to co jeszcze nie nastąpiło, wiedzieli jak ważne są wydarzenia które miały się rozegrać. Pewna zakapturzona postać siedziała przy wejściu do Doliny Upadłych Królów wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Nagle ciszę rozdarł ogłuszający ryk. Sowa z przerażeniem zerwała się z gałęzi i odleciała w mrok nocy z dala od źródła dźwięku.
-Zaczęło się – wyszeptała postać spoglądając w stronę, z której dochodził ryk – Mam nadzieję, że mu się uda. Nawet nie wie ile teraz od niego zależy.
W tym samym czasie z zamku w akompaniamencie ryków smoka i pokrzykiwań rycerzy uciekał mężczyzna. Nie był to byle kto, z Camelotu uciekał Balinor – ostatni władca smoków. Jego pobratymcy zostali odszukani oraz zamordowani przez wojska króla. Sam Balinor cudem uniknął śmierci, która nadal mu groziła. Mężczyzna został zdradzony. Jego przyjaciel – Gajusz, przekazał mu wiadomość od Uthera, w której król twierdził, że pragnie zaprzestać prześladowania ludzi i stworzeń związanych z magią. Balinor naiwnie uwierzył w szczerość zamiarów władcy, miał nadzieję, że nareszcie będzie mógł żyć nie ukrywając się. Nie przewidział tego, iż Uther posunie się do złamania swojego słowa, byleby tylko zwabić do zamku i zabić zarówno ostatniego smoka jak i jego władcę. Balinor teraz płacił ogromną cenę za swoją łatwowierność: Kilgarrah został uwięziony, może nawet już nie żył, a jego samego czekała tułaczka po obcych królestwach, jeśli tylko uda mu się uciec. Jego jedynym źródłem światła, które prowadziło go przez gęstwinę był księżyc. Mężczyzna raz po raz potykał się o wystające korzenie drzew. Biegł cały czas przed siebie, nie był nawet pewien czy kieruje się w stronę granicy. Często nerwowo oglądał się za siebie, by sprawdzić, czy dalej jest goniony, Niestety rycerze nie pozostawali ani trochę w tyle – wręcz przeciwnie, pogoń zaczynała się do niego zbliżać. Prawie stracił nadzieję, ponieważ wiedział, że nie jest wystarczająco potężny aby stawić czoła całej armii Uthera. Stracił nadzieję, że dożyje kolejnego dnia, jednak nie zamierzał się poddawać. Nie pozwoli, by ten tyran zatriumfował i wymazał z istnienia wszelki ślad istnienia tych wspaniałych stworzeń jakimi są smoki.
Nagle poczuł w pobliżu siebie obecność magii. Nie mógł to być zwykły druid, wyczuwał zbyt dużą moc jak na czarodzieja. Władca smoków spojrzał w stronę źródła mocy. Faktycznie nie wyczuwał druida, nie był to w ogóle człowiek. Oczom Balinora ukazała się Dolina Upadłych Królów. Mężczyzna poczuł jak w jego mięśnie wstępuje nowa siła, wiedział, że rycerze króla zdrajcy nie odważą się wejść do przeklętego miejsca. Miał rację, gdy tylko przekroczył granicę doliny pogoń zatrzymała się niepewna co dalej robić. Ta krótka chwila zawahania wystarczyła Balinorowi, by odpocząć. Nie był jeszcze stary, ale dawno nie był zmuszany do tak wielkiego wysiłku. Przystanął przy ogromnym głazie i złapał oddech. Płuca paliły go niemiłosiernie, a mięśnie drżały ze zmęczenia. Suchość w gardle nie pomagała mu w odzyskaniu sił. Po krótkim odpoczynku ruszył dalej przed siebie, ale już nieco wolniej niż poprzednio. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż już nie słyszał za sobą tupotu rycerzy. Balinor rozejrzał się po okolicy i postarał przypomnieć sobie, co leży u wylotu doliny. Teraz już wiedział, że zmierza w kierunku małej wioski , znajdującej się w królestwie Lota. Nie było to najlepsze miejsce na azyl, ale teraz nie miał innego wyboru. Wszystko było lepsze od pozostania w królestwie Uthera. Po dłuższej chwili mężczyzna zwolnił kroku i przystanął na moment, aby wsłuchać się w odgłosy nocy. Nie usłyszał nic nadzwyczajnego, więc doszedł do wniosku, że rycerze zrezygnowali z pościgu.
Powoli zbliżał się do końca doliny. Kiedy już zdawało mu się, że bezpiecznie dotrze do Ealdoru, nagle zza zakrętu wyskoczył mężczyzna w zbroi. Na jego czerwonej pelerynie widniało godło Uthera. Balinor uświadomił sobie bolesną prawdę: pogoń nie odpuściła, rycerze postanowili okrążyć dolinę i dopaść go u jej wylotu. Niewiele myśląc, władca smoków ciął rycerza mieczem i rzucił się pędem w górę zbocz doliny, która była teraz idealną pułapką. Niestety coraz więcej czerwonych peleryn ukazywało się na jego drodze. Żeby dotrzeć do królestwa Essetir, Balinor będzie musiał stoczyć zaciętą walkę na śmierć i życie, z której najprawdopodobniej nie wyjdzie żywy. Czarodziej próbował tradycyjnej walki, ale nie mógł się równać z najlepszymi rycerzami w pięciu królestwach. Ciął mieczem prawie na oślep, licząc na łut szczęścia. Pomimo wszelkich starań został kilkakrotnie zraniony. Nie były to poważne urazy, ale bardzo obficie krwawiły. Kiedy władca smoków zdał sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji, postanowił wykorzystać ostatnią broń, która mu została. Nie chciał tego robić, ale i tak nie miał nic do stracenia. Skupił się na swojej mocy i wysłał potężną falę uderzeniową w kierunku napastników. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Już dawno nie używał tak potężnych zaklęć. To bardziej wyczerpujące niż się spodziewał. Z zaciśniętymi powiekami oczekiwał na śmiertelny cios, który jednak nie nadchodził. Powoli otworzył oczy i rozejrzał się wokół siebie. Ku jego ogromnemu zdziwieniu zaklęcie podziałało i rycerze leżeli nieprzytomni na ziemi. Kilku z nich jednak zaczęło się przebudzać, więc nie tracąc więcej czasu Balinor najszybciej jak potrafił pobiegł w stronę granic królestwa.
Wędrówka okazała się dłuższa niż przypuszczał. Był wyczerpany długą ucieczką, wypowiedzianym zaklęciem, a na dodatek odniesione rany zaczęły dawać się we znaki. Kilka razy miał wrażenie, że przewróci się i straci przytomność, jednak świadomość, że umknął Utherowi dodawała mu sił. Po drodze zatrzymał się przy strumieniu, aby przemyć twarz i nawilżyć suche gardło. Spojrzał w swoje odbicie i gorzko się zaśmiał. Jego czarne włosy były potargane i posklejane. W jego gęstą brodę wplątane były suche liście. Nie wyglądał już tak dostojnie jak na władcę smoków przystało. Jego czarny płaszcz w wielu miejscach był podziurawiony, a koszula przesiąknięta krwią. Mężczyzna odetchnął głęboko i powoli podniósł się z ziemi. Wolał nie ryzykować pozostawaniem długo w jednym miejscu. Było jeszcze ciemno, kiedy dostrzegł zbawienne światła Ealdoru. Ostatkiem sił, powłócząc nogami dotarł na skraj wioski. Przepełniało go szczęście. Udało się, uciekł. Upadł na ziemię i wyczerpany podczołgał się pod pierwszy z brzegu dom. Słabo zapukał do drzwi. Był już bliski omdlenia, kiedy na progu ukazała się piękna kobieta, na której twarzy malowało się zdziwienie pomieszane z przerażeniem. Balinor nie był pewien czy istota o dużych błękitnych oczach oraz długich brązowych włosach była prawdziwa, czy była to tylko halucynacja wywołana nadmierną utratą krwi. Mężczyzna zmusił się do ostatniego wysiłku i wyszeptał dwa słowa, po których stracił przytomność:
- Pomóż mi.

***

Ślad się urwał. Kolejna grupa poszukiwawcza jechała przez las w stronę granic królestwa, szukając zbiega. Niestety, pomimo wszelkich starań i wielu godzin poszukiwań rycerze Camelotu nie mogli odnaleźć Balinora. Przeczesali każdy, nawet najmniejszy zakątek lasu, nawet dolinę Upadłych Królów, ale jedyne co znaleźli to ślady zakrzepłej krwi. Robili wszystko co w ich mocy, by wypełnić wolę króla, każdy wie, jaka kara spotyka tych, którzy tego nie robią. Sir Odin, który był dowódcą tej wyprawy, wiedział o tym aż za dobrze. Już raz zawiódł monarchę i nie chciał tego robić po raz kolejny. Tym razem król nie da mu drugiej szansy. Zrezygnowany rycerz przyklęknął przy śladzie po wygaszonym ognisku. Gdzie ten czarodziej mógł uciec? Były dwie możliwości – albo wykrwawiał się gdzieś w lesie i niedługo umrze lub uciekł do sąsiedniego królestwa, gdzie władza Uthera nie sięga. W obu przypadkach odnalezienie Balinora było mało prawdopodobne. Był to człowiek, który większość swojego życia spędził w lesie, więc na pewno znał miejsca, w których można pozostać niezauważonym. Sir Odin wstał powoli i ze zrezygnowaniem popatrzył na podwładnych. Na nich również odbije się gniew Uthera.
- Trzeba przekazać królowi złe wieści. Nie odnajdziemy zbiega.
Przywołał do siebie rycerzy. Może jednak ktoś coś zauważył?
- Na pewno nie znaleźliście żadnych śladów? Nic nie widzieliście? - odpowiedziała mu cisza, a kilku z jego towarzyszy spuściło głowy.
- Mówcie! Wszystko może pomóc… - wiedział, że krzykiem nic z nich nie wydobędzie, ale trudno nie denerwować się, gdy nic nie idzie zgodnie z planem.
Zapadła cisza. Dowódca chciał już coś powiedzieć gdy odezwał się najmłodszy z zebranych. Był on jednym z ocalałych po nocnej pogoni.
- Ja i moi kompani... no, zraniliśmy go. Może już nie żyje?
- To są tylko przypuszczenia, a my musimy mieć pewność. - Odin ukrył twarz w dłoniach. - No pięknie, co ja mam powiedzieć królowi? Jakim cudem on w ogóle zdołał wam uciec! Mieliście ogromną przewagę, a on był sam! - wiedział, że nie powinien krzyczeć na młodego rycerza, w końcu to nie tylko jego wina, ale musiał dać upust emocjom.
- Użył wobec nas magii. Był zbyt potężny – rycerz zaczął tłumaczyć się drżącym głosem – Ale udało się nam go zranić – dodał po dłuższej chwili.
- Śmiertelnie? Nie wiesz tego. - dowódca podszedł do swojego konia - Wracajmy, i tak nic już tutaj nie zdziałamy. Tylko co ja teraz powiem Utherowi?
Rycerze jechali do zamku ociągając się. Żadnemu nie spieszyło się, by stanąć przed królem i stawić czoło konsekwencjom nieudanej wyprawy. Najbardziej w tyle pozostawał Sir Odin. To właśnie on miał zdać raport. Nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć, ale jego sytuacja była tak beznadziejna, że chyba nie miało to żadnego znaczenia. Jak tylko Uther usłyszy o tym, że po raz kolejny czarodziej okazał się potężniejszy od rycerzy Camelotu wpadnie w szał. Od śmierci żony, nienawiść Uthera do magii wciąż rosła. Władca coraz bardziej wściekał się kiedy jakiś czarodziej umykał jego wojsku. Nie mógł uwierzyć, że pomimo tego, iż zabito tylu druidów i magów, ci pozostali przy życiu nadal potrafili stawić mu czoła.

- Otworzyć bramy!
Krzyk strażnika wyrwał Odina z ponurych rozmyślań. W końcu dotarli. Pociągnął uzdę konia i pognał za innymi do przodu. Jechał dumnie wyprostowany. Chciał zachować honor do końca. Z podniesioną głową stanie przed Utherem i odważnie wyzna całą prawdę. Pokaże, że zasłużył sobie na stopień dowódcy i potrafi wziąć pełną odpowiedzialność za błędy podwładnych. Ludzie w mieście z podziwem patrzyli na przejeżdżających rycerzy, którzy nie pokazywali po sobie tego, co działo się w ich duszach. Starali się jak zwykle wyglądać godnie i z dumą prezentować złote godło Camelotu widniejące na ich pelerynach. Po wjechaniu na dziedziniec cytadeli odprowadzili konie do stajni. Każdy z rycerzy rzucił współczujące spojrzenie Odinowi. Nadeszła pora, aby zdać raport. Mężczyzna jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany.
„To będzie trudna rozmowa” pomyślał kierując się w stronę wejścia do zamku. Przed przekroczeniem progów sali tronowej wziął głęboki wdech i uspokoił skołatane nerwy. Nagle opuściła go cała odwaga. Odin czuł jednak, że im dłużej odkłada nieuchronną rozmowę tym bardziej się stresuje. Zacisnął rękę na klamce i z dostojnością właściwą swojej randze wszedł do środka.
Wnętrze było piękne i za każdym razem wzbudzało w nim ten sam zachwyt. Wykończone złotem zdobienia, które lśniły w słońcu wpadającym przez wielkie okna, kosztowne obrazy i miękkie dywany to tylko niektóre z elementów wystroju sali. Całość wywierała ogromne wrażenie na obserwatorze. Dowódca nie miał dużo czasu na podziwianie otoczenia. Jego wzrok był skupiony na tronie, a raczej na osobie która w nim zasiadała.
Sam król - Uther Pendragon.
Odin podszedł do władcy, uklęknął i schylił głowę.
- Wasza Wysokość…
- Sir Odin. Powstań. Wierzę, że masz dla mnie dobre wieści? - monarcha świdrującym wzrokiem przyglądał się przybyszowi, który podniósł się z ziemi i popatrzył na niego.
Rycerz przez chwilę się zawahał, ale zdecydował, że ukrywanie prawdy nic nie da, a może w rezultacie zwiększyć gniew Uthera.
-Mój Panie, Balinor uciekł.
Wyraz twarzy króla zmienił się diametralnie. Od spokojnego, ojcowskiego uśmiechu do wściekłego grymasu.
- Uciekł? Nie po to wysyłam odział najlepszych rycerzy, aby dowiedzieć się, że nie dali oni rady jednemu czarodziejowi! Jak mogłeś na to pozwolić! Macie jakiekolwiek ślady? Gdzie się kierował?
Dowódca wziął głęboki oddech:
-Podejrzewamy że uciekł w stronę królestwa Essetir.
- Macie go odszukać.
- Ale panie, to przecież...
- Nie obchodzi mnie to, że może już być poza moim królestwem. Masz go znaleźć i zabić, jeśli ci życie miłe. - król wlepił swoje nienawistne spojrzenie w rycerza. - A teraz zejdź mi z oczu.
Sir Odin ukłonił się Utherowi i szybkim krokiem opuścił komnatę. Tym razem Balinor mu nie umknie, ale czy wkraczanie na obce terytorium nie będzie oznaczało wypowiedzenia wojny? No cóż, jedyne co Odin mógł zrobić to ponowne przeszukanie królestwa i jak najdłuższe odkładanie wyjazdu poza granice. Miał tylko nadzieję, że Balinor nie zdąży mu przez ten czas umknąć.
Gdy król został sam, wybuchnął gniewem.
- Jedno, proste zadanie! Złapać jedną osobę! Ponad dwudziestu najlepszych rycerzy!
- Nie możesz być dla nich tak surowy, panie. Balinor to doświadczony czarodziej, na pewno użył potężnej magii.
- Wiem, dlatego muszę wyplewić z mojego Królestwa tą zarazę! Co ja mam teraz zrobić, Gajuszu?
Stary medyk podszedł do króla i położył mu rękę na ramieniu.
- Myślę, że powinieneś dzisiaj odpocząć. Wiele się wydarzyło.
- Nie, nie mogę sobie pozwolić na odpoczynek. Muszę znaleźć sposób na pokonanie tej plagi. - Uther zacisnął pięści. - Dobrze wiesz, że to przez nią straciłem Ygraine.
- Wiem, mój panie. Ale żeby coś wymyślić musisz być w pełni sił. Powinieneś iść spać.
- Nie. Dzisiaj... dzisiaj mija dokładnie rok. Myślę, że posiedzę dzisiaj dłużej przy jej grobie.
- Panie, czy nie spędzasz za dużo czasu przy grobie żony? Co z Arturem?
- On za bardzo mi ją przypomina. I... to przez niego Ygraine umarła - w oczach Uthera pojawiły się łzy, które tak rzadko ronił.
- Nie możesz go za to winić. On cię potrzebuje mój panie.
Uther nic nie odpowiedział, tylko podszedł do okna i zaczął wpatrywać się w przestrzeń. Przez ostatni rok widział syna tylko kilka razy. Czy byłby w stanie do niego pójść i bawić się z nim, ciągle mając przed oczami obraz konającej żony?

***

Stuk garnków, szuranie miotły po podłodze i zapach gorącej zupy - takiej pobudki Balinor już dawno nie miał. Było mu dobrze - ciepło, wygodnie, czuł się wypoczęty. Nie otwierał oczu, po prostu delektował się chwilą. Obawiał się, że to tylko piękny sen, który pryśnie jak tylko podniesie powieki. Na pewno znajduje się w lochu pod zamkiem Uthera i zaraz ktoś przyjdzie, aby zaprowadzić go przed oblicze władcy. Nie wiedział ile tak leżał, być może kilka godzin albo kilka minut. Powoli docierały do niego wspomnienia z wczorajszego dnia. A może dłużej leżał nieprzytomny? Kiedy w pełni przypomniał sobie co się wydarzyło nieco się uspokoił. Jedna tylko myśl budziła w nim niepokój—gdzie się teraz znajduje?
Otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Było to niewielkie, raczej ubogie pomieszczenie, w którym oprócz niego znajdowała się jeszcze owa piękna kobieta. A więc to nie było przywidzenie! Z uwagą studiował urodę nieznajomej, kiedy ta nagle się do niego odwróciła, a jej twarz przyozdobił piękny uśmiech.
-Obudziłeś się już- kobieta podeszła do jego łóżka. Teraz wydawała mu się jeszcze piękniejsza niż w nocy.
-Gdzie jestem?- zapytał Balinor, siadając.
-Jesteś w Ealdorze, na ziemiach królestwa Essetir - odpowiedziała. Widać było, że chciała jeszcze coś dodać, zapytać o coś, ale bała się. Spoglądała tylko na nieznajomego, czekając na to, co on odpowie. Balinor jednak milczał, pogrążony w myślach… Pamiętał, że został kilkakrotnie raniony, a jednak nie czuł bólu. Został opatrzony i przebrany w czyste ubrania.
-Dlaczego mi pomagasz?- zapytał po chwili.
Kobieta nie oczekiwała takiego pytania.
-Ja… poprosiłeś mnie o pomoc. Nie pamiętasz?- odpowiedziała lekko zmieszana.
Balinor ponownie się zamyślił. Tak, resztki jego świadomości zarejestrowały to, że przed utratą przytomności prosił ją o pomoc.
-Jak się nazywasz?
-Hunith… A ty kim jesteś?
Mężczyzna zawahał się przez chwilę. Czy można jej zaufać? Czy go nie wyda? Spojrzał jeszcze raz uważnie na Hunith. Czy ktoś o takich dobrych i łagodnych oczach mógłby go zdradzić? Nie. Balinor sam nie wiedział dlaczego opowiedział jej swoją historię, to kim jest i dlaczego musiał uciekać… Hunith go cierpliwie wysłuchała, dziwiąc się zawziętości Uthera. Kobieta pozwoliła zostać przybyszowi u siebie w domu, dopóki w pełni nie odzyska sił. Z każdym dniem stawał się on jej coraz bliższy, a i ona nie pozostawała mężczyźnie obojętna. Z czasem zaczęło się między nimi rodzić uczucie.

***

Blask księżyca przedzierał się oknami korytarzy prowadzących do podziemi Camelotu. Nocną ciszę przerwały coraz głośniejsze, rytmiczne uderzenia. Uther znał już drogę na pamięć, w końcu tyle razy tędy chodził. Podczas swojej wędrówki do katakumb jak zwykle nikogo nie spotkał. Rzadko kto zapuszczał się w te okolice. Król otworzył stare, przeżarte rdzą drzwi, za którymi panowały egipskie ciemności. Nie zabrał ze sobą pochodni. Szedł po ciemku, przemykał przez kolejne korytarze niczym duch, aż w końcu doszedł do celu swojej podróży. Pogładził dłonią bogato zdobione drzwi, po czym mocno je pchnął. Pomieszczenie było oświetlone przez kilka pochodni. Król nie zwracał uwagi na pięknie rzeźbione kolumny, czy wspaniałe gobeliny, wiszące na ścianach. Jego wzrok spoczął na kamiennym sarkofagu po środku pomieszczenia. Ozdobiony był wizerunkiem zmarłej królowej. Uther patrząc na kamienną podobiznę żony, przypomniał sobie jej piękne, złote włosy i dobrotliwy uśmiech. Pomyślał, że żaden, nawet najwybitniejszy rzeźbiarz, nigdy nie byłby w stanie oddać urody Ygraine. Doskonale pamiętał, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Od początku wydawała mu się wyjątkowa. Wyróżniała się z pośród innych szlachcianek. Król podszedł do grobowca ukochanej i pogładził jej kamienne policzki. Chciał coś powiedzieć, zawsze z nią rozmawiał ale dzisiaj nie był w stanie wykrztusić nawet słowa. Żal ścisnął mu gardło, a do oczu napłynęły łzy. Uklęknął przy sarkofagu i zaczął głośno szlochać. Powróciły do niego wspomnienia tej okropnej nocy z przed roku. Poród trwał bardzo długo, a z komnaty Ygraine co chwila dobiegały krzyki bólu. Gajusz zapewniał go, że tak ma być, ale Uther przeczuwał, iż nadchodziło coś złego. Kiedy tuż nad ranem usłyszał płacz dziecka jego serce wypełniła radość. Kiedy wszedł do komnaty zobaczył uśmiechniętą żonę, trzymającą ich nowo narodzonego synka. Nagle cos się stało. Twarz kobiety ponownie wykrzywiła się w bólu. Królem wstrząsnęła kolejna fala szlochu, kiedy przypomniał sobie jak Ygraine na niego patrzyła w chwili śmierci.
Władca odwrócił się i ujrzał przed sobą byłą przyjaciółkę. To ją obwiniał za całe zło, które go spotkało. Jej czarne włosy opadały na odkryte ramiona. Niebieskie oczy kobiety smutno spoglądały na króla.
Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale król ją ubiegł.
- Nimueh - wysyczał ze złością. - Jak śmiesz tu przychodzić i bezcześcić grób mojej żony! Jeszcze ci mało?! Teraz przyszłaś po mnie?
- Nie dane jest ci zginąć z mojej ręki Utherze. Poza tym, dobrze wiesz, że Ygraine nie zginęła z mojej winy. Nie ja ją mam na sumieniu, ale ty. Dobrze wiedziałeś jaką cenę przyjdzie zapłacić za nowe życie. To jest twoja ostatnia szansa Utherze. Zaprzestań swoich działań. Zwróć wolność moim braciom, pozwól nam żyć w pokoju, a nie poczujesz smaku mojej zemsty.
- Mam ci ulec? Mam pozwolić żeby ta zaraza szerzyła się po moim królestwie? Nigdy! - ryknął król - Nie ma miejsca dla magii w Camelocie! Każdy kto praktykuje czary zostanie skazany na śmierć. To dotyczy również ciebie wiedźmo.
- Nazywasz mnie wiedźmą? Kiedyś uważałeś mnie za swoja przyjaciółkę.
- To było zanim zabiłaś Ygraine.
- Dałam twojej bezpłodnej żonie syna. Dałam ci następcę tronu, którego tak pragnąłeś! Ostrzegałam cię jaka będzie cena. Za życie można zapłacić jedynie życiem! - oczy czarodziejki płonęły złością.
- Gdybym wtedy wiedział, że odbierzesz mi właśnie ją, nigdy bym cię o to nie poprosił.
Nimueh zaskoczyły jego słowa
- Wolałbyś nie mieć syna? - Przeszyła króla spojrzeniem jakby chciała zajrzeć w głąb jego duszy. Nie uzyskała jednak odpowiedzi na swoje pytanie.
- Zaprzestań prześladowań Utherze. To twoja ostatnia szansa żeby uratować przyszłość Camelotu i... swojego syna.
Władca podniósł wzrok i spojrzał na byłą przyjaciółkę oczami pełnymi nienawiści i pogardy.
- Wyplenię ten chwast, choćbym miał przypłacić za to życiem! A ty nie będziesz mi grozić. Nie boję się ciebie. Zginiesz razem ze swoimi braćmi na stosie, w płomieniach. Wtedy poczujesz ból, jaki ja czuję każdego dnia.
- Zapamiętaj sobie dobrze moje słowa. Za życie można zapłacić tylko życiem. Ty masz już zbyt wiele istnień na sumieniu. - czarodziejka smutno spojrzała na monarchę.
Uther wyciągnął miecz, by przebić nim przybyszkę, lecz ta zniknęła zanim zdążył się do niej zbliżyć.

Wzburzony Uther przemierzał pałacowe korytarze prowadzące do jego komnaty. Jak ona śmiała! Zjawiła się przy grobie jego żony, której śmierci była winna. Na dodatek w rocznicę jej śmierci! Tego było za wiele. Nimueh nie zdawała sobie sprawy, że jej wizyta przyniosła nieodwracalną szkodę. Od tej pory w sercu władcy na zawsze zamieszkała nienawiść, której nic nie będzie w stanie złagodzić. Monarcha zacisnął pięści tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie. Ta wiedźma pożałuje dnia, w którym ośmieliła się pokazać mu na oczy. Ona i jej pobratymcy. Spirala nienawiści w głowie Uthera rozkręciłaby się jeszcze bardziej, gdyby jego rozmyślań nie zakłócił płacz dziecka dochodzący z mijanej właśnie komnaty. Król przystanął w pół kroku, a przed oczami pojawił mu się obraz tamtej nocy. Kiedy po raz pierwszy usłyszał płacz Artura, stał dokładnie w tym samym miejscu. Przez głowę przemknęły mu słowa Gajusza: "Co z Arturem?". Uther zastanowił się, kiedy ostatnio widział syna. Nie potrafił sobie tego przypomnieć. Nie chciał, nie potrafił na niego spojrzeć. Mimo to powoli odwrócił się i stanął przed drzwiami komnaty. Chłopiec nadal płakał. Nagle króla ogarnęła kolejna fala wściekłości. To wina tego dziecka. To ono zabiło Ygraine. Pendragon gwałtownie otworzył drzwi i wkroczył do komnaty. W pomieszczeniu było ciemno, mrok rozjaśniały jedynie błyskawice, które pojawiły się w oddali na niebie. Przez otwarte okno do komnaty wdzierał się lodowaty wiatr. Władca zamknął za sobą drzwi i odwrócił się w stronę kołyski. Jego wściekłość była potęgowana rzez nieustający płacz dziecka. Sam nie wiedział co chce zrobić. W jego głowie kłębiło się wiele sprzecznych myśli, targały nim skrajne uczucia.
Miłość i nienawiść, chęć zemsty i pewnego rodzaju duma. Im bardziej przybliżał się do kołyski syna tym mocniej targały nim negatywne uczucia. W tamtej chwili król szczerze nienawidził potomka i gdyby mógł, cofnąłby czas. Nie obchodziło go to, że ród Pendragonów skazany by był na wymarcie, chciał tylko odzyskać ukochaną. Cała ta burza panująca w jego umyśle ucichła, kiedy ujrzał zapłakane oczy Artura. Oczy należące do Ygraine. W osłupieniu patrzył na potomka i z każdą chwilą odnajdował w nim kolejne podobieństwa do żony. Nie wiedział co ma myśleć. Przez cały rok unikał dziecka, nie chciał go w ogóle widzieć, a teraz widok Artura przyniósł mu pewnego rodzaju ukojenie. Ukojenie na które tyle czekał, a nie nadchodziło. Nie stracił ukochanej całkowicie. Cząstka jej nadal żyła w ich dziecku. Uther wyciągnął dłoń w stronę malca i pogłaskał go delikatnie po policzku. Dziecko uspokoiło się trochę pod wpływem bliskości innej osoby. Po policzkach Pendragona popłynęły łzy.
- Jak mogłem cię nienawidzić - król upadł na kolana przy kołysce Artura. Z rosnącym poczuciem winy przyglądał się oczom syna.
- Jesteś jedynym, co pozostało mi po Ygraine.- wyszeptał głaszcząc maleńką główkę chłopca. - Nie pozwolę, żeby cokolwiek złego ci się stało. Obiecuję.

***

Północ już dawno minęła, a w małym, ciemnym pokoiku nadal paliła się świeczka. Jej niewielki, ale jasny płomień delikatnie oświetlał pomieszczenie, co tworzyło przytulną atmosferę oraz dawało poczucie ciepła i bezpieczeństwa. W rogu pokoju, na łóżku widać było zarys dwóch postaci—kobiety i mężczyzny. Oboje siedzieli oparci o ścianę i mocno do siebie przytuleni.
-Obiecaj mi- szepnęła kobieta- że zostaniesz tutaj ze mną.
-Nie mogę, kochana. Miałem ponad rok spokoju. Cudowny rok. Ale teraz muszę znowu uciekać. Uther mi nie daruje tego, kim jestem.- odpowiedział.
-W takim razie pójdę z tobą.
-Nie Hunith.- Balinor odsunął się od ukochanej tak, że mógł spojrzeć jej w oczy -To niebezpieczne. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś ci się stało.
Zapadła głęboka cisza. Słychać było tylko szum wiatru wiejącego za oknami. W pokoju zamigotał gwałtownie płomień świecy, jakby chciał uprzedzić o zbliżającym się niebezpieczeństwie, ale nikt nie zwracał na niego uwagi.
-Balinorze- zaczęła znowu Hunith, ale mężczyzna uciszył ją gestem ręki i zaczął się uważnie przysłuchiwać.
-Słyszysz?- zapytał szeptem i ostrożnie podszedł do okna. Hunith podążyła za nim i również zaczęła wsłuchiwać się w ciszę. Po chwili do jej uszu doleciał odgłos, który tak strwożył Balinora—oddalony tętent końskich kopyt.
-Kto to może być?- zapytała starając się opanować przerażenie, gdyż w głębi serca czuła, co to wszystko może oznaczać.
-Oni jadą po mnie- wyszeptał Balinor jakby do siebie. Zgasił szybko świecę, zebrał swoje rzeczy i narzucił na ramiona płaszcz.- Nie mogą mnie tu zastać, bo wtedy ciebie też nie oszczędzą.
-Balinorze, proszę cię, pozwól mi…
-Nie, Hunith. To nie twoja wina. Ja… ja w ogóle nie powinienem był tu zostawać i wciągnąć cię w to wszystko.
-Czy wrócisz? Czy zobaczę cię jeszcze?- wyszeptała kobieta, a z jej pięknych, niebieskich oczu wypłynęły dwie gorące łzy.
Kroki żołnierzy stawały się coraz wyraźniejsze. Czasu na ucieczkę było coraz mniej, a każda minuta była równie cenna.
Balinor podszedł do niej i wziął za ręce.
-Jeśli tylko przeznaczenie nam pozwoli- odpowiedział. Otarł łzy z twarzy ukochanej i czule ją pocałował.
Chwilę później Hunith stała na progu domku i patrzyła w ciemność, gdzie znikła postać jej ukochanego. Żołnierze byli już blisko, więc ostrożnie zamknęła drzwi. Na szczęście przejechali obok…

***

Minęło już lato, jesień, zima. Przyszła wiosna, wszystko powracało do życia. Jak zwykle wieczorem o zachodzie słońca Hunith stała na progu swojego domku i wpatrywała się w horyzont z nadzieją, że zobaczy znajomą sylwetkę. Przez ostatnie miesiące ze zrezygnowaniem odchodziła od okna i w samotności spędzała kolejne wieczory. Tylko teraz nie była już sama. Na rękach trzymała małego chłopca, który smacznie spał. Nazywał się Merlin…
iwek33
 
Posty: 63
Dołączył(a): Śr lis 07, 2012 19:43

agency escorts independent c

Postprzez Stevenbit » Pt sie 01, 2014 06:59

Straightforward to call, answers whenever identified as. A pair of phone technique. Great resort. Termed generating consultation for the hours. Very easy. Appeared as well as considered necessary area range. Cleveland escorts answered the doorway putting on any t-shirt as well as denims. Seemed just like her pics. Wonderful holder devoid of bra. Pretty welcoming and also completely around not any dash! During each of our dialogue all of a sudden explained, "Let's find naked" and then we did. Neo VIP's you can not fail to see Allly!!
Stevenbit
 
Posty: 7
Dołączył(a): Pt sie 01, 2014 06:57

Cleveland escorts

Postprzez Stevenbit » Pt sie 01, 2014 07:00

Found Cleveland escorts commercials for quite a while however in no way in close proximity to me. The woman ultimately came to New york so i went along to notice the girl's. Known as didnt purchase the very first time named yet again and she or he claimed she'd build up during several. I chose to have to wait along with went to see listed here. Reached the woman's inn as well as paves the way and i also chose the girls while in the photos.
Stevenbit
 
Posty: 7
Dołączył(a): Pt sie 01, 2014 06:57

agency escorts independent c

Postprzez Stevenbit » Pt sie 01, 2014 07:02

I had been browsing the particular ads in BP and also remarked that Cleveland escorts is at my family the neck and throat of your woods, Asian Ventura Region. My partner and i named the woman as well as prompted her that we have observed the woman twice ahead of. Your woman pretended that he remembered me personally nevertheless it don't issue : My spouse and i presented the woman's plenty of details that they pointed out that I had been genuine. I inquired the girl as soon as the girl was accessible and she claimed the woman ended up being immediately. My partner and i headed onto a reliable motel with 500 Oaks plus named through the car parking zone. The lady provided me everyone in the room number as well as opened up it inside a nice peach leading and many kind suitable denims.
Stevenbit
 
Posty: 7
Dołączył(a): Pt sie 01, 2014 06:57

Re: Ukończone rozdziały

Postprzez mario343 » N gru 31, 2017 09:32

a jakie to rozdziały

____________________
aasapolska.pl
mario343
 
Posty: 1
Dołączył(a): N gru 31, 2017 09:31

Re: Ukończone rozdziały

Postprzez mariano556 » Śr sty 03, 2018 11:40

a dlaczego tak szybko

_____________________
leasing na kilometry
mariano556
 
Posty: 1
Dołączył(a): Śr sty 03, 2018 11:39

Re: Ukończone rozdziały

Postprzez dago1990 » Cz sty 11, 2018 15:23

Całkiem ładnie...
dago1990
 
Posty: 3
Dołączył(a): Cz sty 11, 2018 15:20

Re: Ukończone rozdziały

Postprzez arek545 » So sty 13, 2018 08:46

Pełne uniesień chwile, sporo przyjemności i relaksu – to wszystko znajdziesz na http://www.cheapest-escorts-london.com . Agencja działa na terenie Londynu, oferując towarzystwo bardzo atrakcyjnych, zmysłowych i gorących kobiet. Przejrzyj galerię, wybierz dziewczynę i od razu umów się na spotkanie.
arek545
 
Posty: 1
Dołączył(a): So sty 13, 2018 08:44

Postprzez » So sty 13, 2018 08:46

 


Powrót do Pomysły, pierwsze teksty

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości

cron